,,Mówiła, żeby dotykać ziemi, trawy, piasku czy czy nawet kałuży po ulwenym
deszczu - bosymi stopami. Wówczas ziemia odbiera cały nasz smutek i troskę, a
oddaje nam dobro, radość i zachwyt..."
W
jesienne wieczory, kiedy zmrok zapada coraz wcześniej, częściej sięgamy po
książki, w tym i te bardziej refleksyjne, nostalgiczne, trudniejsze, które
skłaniają do przemyśleń lub zadumy.
Tańcząc
na czubkach palców to opowieść o kobiecie, którą poznajemy na różnych etapach jej życia. Paulina jest po przejściach, wielu rozczarowaniach i zawodach ze
strony bliskich jej osób. Życie jej nie oszczędzało. W pierwszej części ukazane
zostało jej dzieciństwo, naznaczone przemocą domową. Przyznam, że ciężko mi się
to czytało. Opisane sceny trafiają w samo serce.
"Czasem pewne historie muszą się wydarzyć, żeby się odtąd wiedziało, że nie powinny były."
W
kolejnej części mamy wkraczającą w życie, pełną nadziei młodą dziewczynę. A na
końcu dojrzałą, świadomą siebie kobietę, która przeżywa poważny kryzys. Jej
dzieci wchodzą w dorosłość i zaczynają rozwijać skrzydła, gniazdo rodzinne
nagle pustoszeje. Obie córki emigrują z kraju, a syn studiuje daleko od domu.
Nieoczekiwanie pojawiają się problemy finansowe, a do tego wszystkiego w
małżeństwie Pauliny zaczynają się kłopoty...
Ale właśnie
w tym trudnym momencie prawdziwy taniec dopiero się dla niej zaczyna. Pojawia
się bowiem pewna tajemnicza osoba, która jedną krótką rozmową telefoniczną
przewróci jej życie do góry nogami…
Ta
historia zapada w pamięć.
Przedstawia prawdziwe życie bez filtra.
Ukazuje
też bardzo trafnie polską rzeczywistość - tę współczesną, ale i tą sprzed
kilkudziesięciu lat.
Ciekawym
motywem jest również postać mitycznego ptaka – Simurga, który towarzyszy Paulinie w
wyobraźni na różnych etapach jej życia.
„Wiesz, założę się (…), że ty i ja, i wszystkie kobiety od początku świata, wspierając się wzajemnie, szukamy Simurga; naszym życiem – każdą nadzieją, porażką, miłością czy bólem – chcemy być jak ten ptak czarowny, frunąć z wiatrem przed siebie, czuć wolność i dotrzeć do owego miejsca na ziemi, gdzie można wziąć głęboki oddech i wreszcie być sobą. Gdzie tańczy się lekko, na samych czubkach palców.”
Książka
opowiada o tańcu życia.
Jest trochę smutna (zwłaszcza część o dzieciństwie),
refleksyjna i wzruszająca.
Mówi
o samotności, ale i walce z przeciwnościami losu.
O zwykłej, szarej
codzienności i o momentach szczęścia, które łapiemy i przechowujemy w pamięci,
przywołując je sobie, gdy nadchodzi gorszy czas.
Podobnie
jak w tańcu, by coś osiągnąć musimy sporo poświęcić. Ale z ciężkiej
pracy, bólu i zmęczenia, może zrodzić się coś wspaniałego, co daje radość,
spełnienie i zachwyt.
Tańcząc
na czubkach palców. Gabriela Anna Kańtor.
Wydawnictwo:
Wydawnictwo MG
Liczba
stron: 238
Rok
wydania: 2018
ostatnio sporo książek zapisuje na liscie do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńJak się uporam z "Anną Kareniną", za którą się ostatnio wzięłam, to poszukam tej książki. Ciekawe czy byłaby w bibliotece?
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie; interesująca fabuła.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :)
Ksiazka bardziej dla mojej mamy :)
OdpowiedzUsuńTak liczba stron mi odpowiada
OdpowiedzUsuńWspaniała książka i do tego ta piękna okładka.
OdpowiedzUsuń