środa, 14 czerwca 2017

Światło, które utraciliśmy. Jill Santopolo. Wydawnictwo Otwarte

"Może w poprzednim życiu zrobiłam dla kogoś coś wspaniałego, a w tym dostałam w nagrodę ciebie. Wolę tak sobie wyobrażać karmę, niż tak jak ty uważać, że przysługuje nam ograniczona ilość szczęścia."

Jill Santopolo, "Światło, które utraciliśmy"


Lucy i Gabriela połączyła nagła siła, fascynacja oparta na emocjach, które trudno nazwać. Wszystko stało się 11 września 2001 roku. W dniu, którego nie da się zapomnieć.

Jednak to nie był ich czas.

Ponowne przypadkowe spotkanie po roku i kolejna dawka emocji.
Ale czy tym razem będzie im dane cieszyć się sobą dłużej?

Cóż najbardziej potrafimy sobie komplikować życie my sami.  Nawet jeśli spotkamy wielką miłość. Taką, która rozpala i daje siłę. Taką, o której marzymy i poszukujemy całe życie. Może po prostu nie każdy potrafi docenić szczęście jakie go spotkało? Niespokojny duch nie pozwala osiąść w jednym w miejscu. Dopiero po jakimś czasie, może nawet po wielu latach, uświadamiamy sobie, że spotkało nas coś niesamowitego, coś o czym inni tylko śnią.
Czy jest możliwość powrotu? Czy jest szansa, by jeszcze wszystko naprawić? 


Książka mówi też o realizacji marzeń oraz pasji, która pcha człowieka do przodu i nie pozwala siedzieć w jednym miejscu, wymagając przy tym wielu poświęceń.

Fabuła jest bardzo ciekawa, wartka, pełna emocji. Czasem skrajnych.
Niestety życie to nie bajka i jednak więcej jest tych mniej przyjemnych chwil lub bardzo zwyczajnych, monotonnych zdarzeń, które też potrafią człowieka zgasić. Z drugiej strony, gdy nagle przytrafia nam się coś wspaniałego, to co złe idzie w niepamięć.

"Nauczyłeś mnie, że zawsze trzeba szukać piękna. W ciemności, w ruinach potrafiłeś odnaleźć światło. Nie wiem, jakie piękno i jakie światło teraz odnajdę. Ale spróbuję. Zrobię to dla ciebie. Bo wiem, że ty zrobiłbyś dla mnie to samo."

"Niekiedy życie wlecze się w żółwim tempie, dzień za dniem, aż któregoś razu przytrafia nam się coś, co sprawia, że zatrzymujemy się, zdając sobie sprawę z nieubłaganego upływu czasu."

"Niektóre relacje przypominają jej pożar, są tak potężne, wszechogarniające, majestatyczne i niebezpieczne. Możesz w nich spłonąć, zanim się zorientujesz, jak bardzo cię pochłonęły. Inne są podobne do ognia na kominku, który pali się jednostajnie, dając ciepło i tworząc przytulną atmosferę."

"Nikt inny nie widział we mnie tego co ty. Rozumiałeś mnie do głębi i nie chciałeś mnie zmieniać. Pragnąłeś mnie taką, jaka jestem.
Darren pragnął mnie mimo tego, jaka byłam. Nie umiem tego lepiej wyrazić."

Na wielu polach zaczęłam się podczas lektury identyfikować z główną bohaterką.
Lucy poznajemy jako młodą, pełną entuzjazmu studentkę z planami na życie i karierę. Potem spotyka Gabriela, swoją wielką miłość. Świat wiruje w natłoku emocji. I w końcu Lucy zostaje ze złamanym sercem... Następuje okres stabilizacji. Wychodzi za mąż za Darrena, dobrego człowieka, który potrafi rozbawić ją do łez w nawet najbardziej tragicznym momencie. Praca, kariera. Potem przychodzą na świat dzieci. Ale Gabe nie znika z jej serca. Jest w jej myślach i krótkich spotkaniach, którym zawsze towarzyszą silne emocje.
Czy Lucy i Gabriel będą jeszcze szczęśliwi?
Zakończenie z pewnością wywoła skrajne emocje i mieszane uczucia.

Książkę "Światło, które utraciliśmy" pochłonęłam błyskawicznie. Zafundowała mi mnóstwo emocji.

Premiera zapowiedziana jest na 5 lipca.

Za egzemplarz przedpremierowy dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.

5 komentarzy:

  1. Bardzo zaciekawiłaś mnie tą książką, myślę że mogłaby mi się spodobać

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka bardzo w moim typie. Jak tylko pojawi się w księgarniach na pewno ją zakupię...Na razie zapisuję ją do listy książek, które przeczytać muszę.

    OdpowiedzUsuń
  3. mam ją i czeka w klejce, tak musi kusi

    OdpowiedzUsuń
  4. kolejną dodaje do mojej listy muszę przeczytać

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za każdy komentarz i Waszą obecność u mnie :)